Przysłowie o skorupce, która za młodu nasiąka, by na starość trącić, przez stulecia całe odnosić można było do dobrego wychowania, dobrych manier, galanterii, ogłady oraz przede wszystkim wiedzy, która nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach w życiu przydać się może. I o ile w XVIII, XIX czy nawet XX ? tym wieku, cytując owo powiedzenie zwracano uwagę na bogactwo owego ?czym? ? że przypomnę ? ?czym skorupka za młodu...? ? bo im szersze i bogatsze było w konkretnym przypadku, o tyle rzadko kto zastanawiał się nad granicą owego ?młodu?. Jaki wiek tak naprawdę określenie ? za młodu? oznacza ? Dziesięć, osiem, a może sześć lat ? Skoro Mozart i inni już w wieku lat pięciu koncertowali publicznie, to od jakiego wieku rozpoczynało się owo ?nasiąkanie? ? Może lat trzech ? Czy też jeszcze wcześniej ? No właśnie, jeśli umysł człowieka może nasiąkać muzyką od drugiego, czy trzeciego roku życia, to czy może również ? na tej samej zasadzie ? przyswajać sobie język obcy ? Co tak naprawdę różni czterolatka spędzającego kilka godzin dziennie na ćwiczeniu przy fortepianie pasaży i gam od jego rówieśnika wkuwającego obce słówka ? I jeden, i drugi to waśnie owe skorupki, nasiąkające za młodu wiedzą i umiejętnościami praktycznymi ? jeden w dziedzinie muzyki, drugi ? języka obcego. Postawić tu należy pytanie ważne, bo pytanie fundamentalne ? w jakim wieku można rozpocząć z dzieckiem naukę języka obcego ? Czy dopiero po tym, jak opanuje język ojczysty ? Czy też równolegle ? Przykłady wielu współczesnych rodzin mieszanych, w których rodzice pochodzą z różnych krajów, a zatem i z różnych sfer językowych, dowodzą, iż językowa symultaniczność dzieci jest nieprawdopodobna. W pewnej rodzinie w Warszawie ojciec jest Amerykaninem, matka Somalijką. On rozmawia z dziećmi po angielsku, ona ? po francusku, w szkole dla dyplomatów uczą się jeszcze hiszpańskiego, ale na podwórku bawią się z dziećmi polskimi ? i ten język również sobie przyswoiły. W domu moich znajomych w Wilnie, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego rozmawiało się z dziećmi po polsku, w szkole uczyły się po rosyjsku, ale na podwórku krzyczały do kolegów po litewsku. Przykłady można mnożyć. Czym skorupka za młodu... Wydaje się, że najlepszy wiek na rozpoczęcie przygody z językiem obcym ? to wiek lat trzech. Umysł dziecka trzyletniego jest bardzo chłonny. Bardzo szybko przyswaja nie tylko słówka nazywające poszczególne przedmioty, ale też czasowniki, liczebniki, a nawet fragmenty piosenek. Co ciekawe - nie jest to przyswajanie mechaniczne. Dziecko dysponuje już sporym słownikiem języka ojczystego, w którym odnaleźć potrafi odpowiedniki słów z języka obcego - szczególnie angielskiego. Poprzez najróżniejsze formy zabawy do jednego i do drugiego słownika wprowadzać można nowe wyrazy. Co ważne ? umysł.
Joanna Szymańska Przysłowie o skorupce, która za młodu nasiąka, by na starość trącić, przez stulecia całe odnosić można było do dobrego wychowania, dobrych manier, galanterii, ogłady oraz przede wszystkim wiedzy, która nie wiadomo kiedy i w jakich okolicznościach w życiu przydać się może. I o ile w XVIII, XIX czy nawet XX ? tym wieku, cytując owo powiedzenie zwracano uwagę na bogactwo owego ?czym? ? że przypomnę ? ?czym skorupka za młodu...? ? bo im szersze i bogatsze było w konkretnym przypadku, o tyle rzadko kto zastanawiał się nad granicą owego ?młodu?. Jaki wiek tak naprawdę określenie ? za młodu? oznacza ? Dziesięć, osiem, a może sześć lat ? Skoro Mozart i inni już w wieku lat pięciu koncertowali publicznie, to od jakiego wieku rozpoczynało się owo ?nasiąkanie? ? Może lat trzech ? Czy też jeszcze wcześniej ? No właśnie, jeśli umysł człowieka może nasiąkać muzyką od drugiego, czy trzeciego roku życia, to czy może również ? na tej samej zasadzie ? przyswajać sobie język obcy ? Co tak naprawdę różni czterolatka spędzającego kilka godzin dziennie na ćwiczeniu przy fortepianie pasaży i gam od jego rówieśnika wkuwającego obce słówka ? I jeden, i drugi to waśnie owe skorupki, nasiąkające za młodu wiedzą i umiejętnościami praktycznymi ? jeden w dziedzinie muzyki, drugi ? języka obcego. Postawić tu należy pytanie ważne, bo pytanie fundamentalne ? w jakim wieku można rozpocząć z dzieckiem naukę języka obcego ? Czy dopiero po tym, jak opanuje język ojczysty ? Czy też równolegle ? Przykłady wielu współczesnych rodzin mieszanych, w których rodzice pochodzą z różnych krajów, a zatem i z różnych sfer językowych, dowodzą, iż językowa symultaniczność dzieci jest nieprawdopodobna. W pewnej rodzinie w Warszawie ojciec jest Amerykaninem, matka Somalijką. On rozmawia z dziećmi po angielsku, ona ? po francusku, w szkole dla dyplomatów uczą się jeszcze hiszpańskiego, ale na podwórku bawią się z dziećmi polskimi ? i ten język również sobie przyswoiły. W domu moich znajomych w Wilnie, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego rozmawiało się z dziećmi po polsku, w szkole uczyły się po rosyjsku, ale na podwórku krzyczały do kolegów po litewsku. Przykłady można mnożyć. Czym skorupka za młodu... Wydaje się, że najlepszy wiek na rozpoczęcie przygody z językiem obcym ? to wiek lat trzech. Umysł dziecka trzyletniego jest bardzo chłonny. Bardzo szybko przyswaja nie tylko słówka nazywające poszczególne przedmioty, ale też czasowniki, liczebniki, a nawet fragmenty piosenek. Co ciekawe - nie jest to przyswajanie mechaniczne. Dziecko dysponuje już sporym słownikiem języka ojczystego, w którym odnaleźć potrafi odpowiedniki słów z języka obcego - szczególnie angielskiego. Poprzez najróżniejsze formy zabawy do jednego i do drugiego słownika wprowadzać można nowe wyrazy. Co ważne ? umysł.
Joanna Szymańska |